Kleszcz i borelioza – niebezpieczny związek

Czy zastanawiałeś się kiedyś, czy niebezpieczne związki takie jak Bonnie i Clyde, występują w przyrodzie? Okazuje się, że tak. Związek kleszcza i krętka może nie zwinie Ci portfela i nie obrabuje banku. Jednak skutecznie może pozbawić Cię energii i chęci do życia. Wywoływana przez tą niebezpieczną parę borelioza,przez niektórych wymawiana błędnie „bolerioza”.

W ostatnim czasie okrzyknięta epidemią XXI wieku. Przenoszoną przez pospolitego stawonoga z gromady pajęczaków o swojsko brzmiącej nazwie kleszcz.

Jednak, żeby pospolity pajęczak nie czuł się dotknięty, należy sobie wyjaśnić, że bezpośrednio to nie jego sprawka. Kleszcz jest nosicielem wielu różnorakich patogenów, pierwotniaków itp., które to w jakże szczodry sposób przekazuje swojemu żywicielowi podczas degustacji jego krwi. Przekazuje je w pakiecie niczym sprzedawca w sklepie elektroniki „kup Pan jedną rzecz, pięć innych dostanie Pan gratis”. Oh jak ja nie lubię takich gratisów. Gwiazdą tego pakietu jest krętek borelii (pozostałymi postaciami drugoplanowymi zajmiemy się wkrótce). Stąd też nazwa jednostki chorobowej borelioza, nazywana także chorobą z Lyme gdyż to tam stwierdzono bardzo wysoką zachorowalność na jak to stwierdzono „młodzieńczą artrozę”, jednak badacz Willy Bugdorfer w 1982r. odkrył niezidentyfikowane krętki na Long Island, które reagowały na surowicę od chorych z Lyme w ten sposób odkrył czynnik sprawczy „młodzieńczej artrozy”.

Wielu powie, że to przecież nie problem, jak to bakteria to są przecież antybiotyki, które przecież skutecznie sobie poradzą, jednak nie jest tak różowo jak mogłoby się wydawać.

Krętek zawdzięcza swoją nazwę budowie w kształcie przypominającym korkociąg. Lubi się wkręcać w ściany komórkowe, a w szczególności lubuje się tkankach mało ukrwionych (chrząstki, blizny, śródbłonki). I tu pojawiają się problemy ze wspomnianymi wyżej antybiotykami, którym bardzo ciężko jest dotrzeć do tych miejsc. Na domiar złego krętek jest bardzo szybki w tym co robi i w ciele myszy zadomawia się już po około 12 godzinach od dostania się do krwi, w ciele człowieka przyjmuje się, że ten czas wynosi od około 7-14 dni. Po tym czasie spokojnie oczekuje na antybiotykoterapie, niejednokrotnie ulokowany w zapewniających mu przetrwanie cystach.

Jeśli do tego wiemy, że rumień po ugryzieniu pojawia się w około 30% przypadków oraz że krętka może nam przekazać komar, muszka, pchła itp. to już robi się nieciekawie. Możemy zostać zainfekowani nawet o tym nie wiedząc, objawy mogą być różnorakie i pojawiać się po długim czasie od ukąszenia (tygodnie, miesiące, lata). Mówiąc o objawach mam na myśli wszystkie począwszy o takich jak depresja, nerwowość, problemy z układem pokarmowych, uczucie zamglenia umysłu, wędrujące bóle stawów i kości, uczucie ciągłego zmęczenia, problemy ze wzrokiem, drgające powieki, a kończąc na problemach z sercem.

 Aby wiedzieć z czym należy walczyć konieczna jest odpowiednia diagnostyka, co w przypadku boreliozy nie jest wcale takie proste. Chociaż aktualnie dostępne jest szereg badań z krwi jak choćby Elisa, Western Blot, genetyczne na obecność krętka we krwi, za pomocą elektroakupunktury, rozpoznanie na podstawie typowych objawów, itp. Otrzymane wyniki mogą okazać się fałszywie ujemne.

Jeśli uda nam się już poprawnie zdiagnozować tą chorobę można przystąpić do leczenia. Jak już pisałem wcześniej nie jest to proste ani szybkie, w wielu przypadkach leczenie niweluje niepożądane objawy do poziomu umożliwiającego normalne funkcjonowanie. Wśród metod dostępne są zarówno te naturalne jak nalewka ze szczeci, woda utleniona, MMS. Nie można też pominąć syntetycznych antybiotyków, które podane w odpowiednim czasie mogą poradzić sobie z chorobą. Leczenie umożliwia także zastosowanie biorezonansu czyli prądów selektywnych.


Informacje tu zawarte służą wyłącznie do celów informacyjnych i nie zastępują diagnozy, konsultacji lekarskiej czy farmakologicznego leczenia. Takie jest prawo i tego się trzymajmy.